Szafir

SZAFIR
(mix)
data ur. XX.06.1998
data pożegnania: 12.05.2016

Szafirek został zabrany ze schroniska jako ok. 7 tyg. szczeniaczek i od tamtej pory mieszka ze mną. Biorąc go miałam 11 lat,  razem przez życie idziemy już ponad 16, więc oczywistym będzie fakt, iż nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wyprowadziłam się z rodzinnego domu do własnego kąta razem z nim. Jest dla mnie jak młodszy brat, bo ludzkiego rodzeństwa nie posiadam. To mój pierwszy i jeszcze do niedawna jedyny pies.

Szafir jest psem niewielkich rozmiarów (głową sięga mniej więcej mojego kolana), spokojnym (teraz ze względu na wiek, ale dawniej też nie przypominam sobie aby był "hardcorem") i przyjacielskim. To delikatniś, z zachowania raczej mało męski jak na faceta ;) Od kilku lat zresztą wykastrowany ze względów zdrowotnych.

Zawsze szybko się uczył, ale życiowo nie był nigdy zbyt inteligentny, tudzież zaradny. Dla przykładu: potrafił stać przy uchylonych drzwiach i marudzić, że nie może wejść, bo szpara jest za wąska ;) W takich sytuacjach mądrzejsze psy radzą sobie przecież doskonale, łapkami/pyskiem odchylając drzwi.

Szafciu nie przepada za pieszczotami, jak przychodzi to zazwyczaj czegoś chce ;) Moje głaskanie, przytulanie, memłanie, całowanie znosi dzielnie, potrafił też przychodzić do mojego taty (bo on nigdy mu się nie narzucał), natomiast przed moją mamą zwiewał gdzie pieprz rośnie, bo ona też lubiła go "pomęczyć" :D

Sensem życia Szafira było, jest i będzie... JEDZENIE! Nie bez powodu już jako szczenię przybrał ksywkę "Szerlok Śmieć". Jest już ślepawy i prawie głuchy, ale nadal potrafi wynaleźć coś smacznego na spacerze, jeśli tylko stracę czujność.

Aktualnie, mimo wieku, jest w całkiem niezłej kondycji. Stawy już siadają (tylne nóżki zaczynają się "zapadać" pod ciężarem ciała gdy stoi), jak wstaje to trochę kuleje na przednią łapkę (problem ze stawem łokciowym), ale ogólnie potrafi jeszcze biegać na spacerach i sam wchodzi na 3cie piętro (w dół jest znoszony). A wcale nie był takim okazem zdrowia jakim mianuje się kundelki. Owszem, nie możemy narzekać, że nam jakoś szczególnie chorował, faktycznie najczęściej u weta byliśmy na szczepieniu, ale miał swoje epizody. Jako szczeniak załapał zapalenie ucha, już jako starszy problem z oczami, duuuży problem z zębami (czyszczone kilka razy, rok po roku no i znowu ma paskudne), wodniak na uchu (teraz jedno jest pomarszczone jak śliwka), całkowity paraliż (na wszystkie cztery łapy z niewyjaśnionych przyczyn), przerost prostaty i zapalenie pęcherza moczowego, alergia... Mimo wszystko nie wygląda, aby miał zamiar wybierać się na "tamten świat" i niech tak pozostanie jak najdłużej!

EDIT:
Szafircia pożegnaliśmy 12 maja 2016 roku, dożył prawie 18 lat :) Podupadł mocno na zdrowiu , a pewnego wieczora jego stan się "załamał" - nastąpiła albo nagła demencja, albo wylew, albo inne sprawy neurologiczne. Zdecydowałam się na pożegnanie mojego przyjaciela. Kiedyś się jeszcze spotkamy :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz