5 kwietnia 2017

Uwierzyć w siebie, czyli powieść o Wrocławiu


Ach, co to była za niedziela! Jeszcze się jaram tym wszystkim, choć mamy środę ;) No, ale od początku!

Po wspaniałym debiucie w Opolu, wzięliśmy się za treningi do klasy 1. Miałam miesiąc, by pokazać psu co to kwadrat. Co prawda nie ma się co tym chwalić, że 3 letni obediencowy pies jeszcze tego nie znał... no może nie tyle nie znał, co nie umiał ;) Kwadrat zdarzało nam się robić kilka razy, najczęściej na treningach teamowych, czaaasem również na naszych spacerowych. Ale z racji, że go jeszcze nie potrzebowałam, to traktowałam po macoszemu. Aż przycisnęło i trzeba było się zabrać do tego na poważnie. O ile kwadrat miałam na stanie i mogłam spokojnie zabierać na spacery, o tyle przeszkody nadal nie posiadam, nie mam też pachołka :P Obydwa ćwiczenia mogłam zrobić tylko na treningach z osobą, która je ma... więc może ze dwa razy w ciągu miesiąca mi się udało ;) Tak bardzo się skupiłam na "tłuczeniu" kwadratu (bo jest trudny), że zapomniałam ćwiczyć zostawanie w siadzie (bo do zerówki robiłam w warowaniu). Oczywiście na wspólnych treningach z dziewczynami robiłyśmy wspólne zostawanie, ale zdecydowanie za mało, żeby zostało wzmocnione (nawet nie wiem czy z przyzwyczajenia, nie robiłam niektórych w warowaniu). Z przeszkodą problemów nie było żadnych, więc się jej nie obawiałam. Gdy pierwszy raz usadziłam psa, poszłam na drugą stronę, powiedziałam "noga" Avis nie miał żadnej wątpliwości, że należy ją przeskoczyć :D Ani razu się nie wyłamał, więc byłam dość spokojna. Zresztą on lubi agility, więc nawet go to nakręcało :D Pachołek omijaliśmy jakoś w czwartek przed zawodami ;) Tego samego dnia pożyczyłam jeden i przećwiczyłam jeszcze w piątek chwilkę. To byłoby na tyle. Należy jeszcze wspomnieć, że kilka dni przed zawodami Avis rozwalił sobie pazura, wzdłuż! Także obawiałam się kulawego psa i niedopuszczenia nas do startu... Jakby mało wrażeń było, trening z Asią i Zefirem, nie pamiętam - we wtorek (?), był totalną klapą! Pies był totalnie rozwalony... nie umiałam dotrzeć do niego, ani jedzeniem, ani zabawką... (nie było podjarania, nie było motywacji). Dawno nie miałam takiego psa. Moja motywacja i chęć spadły do parteru bardzo szybko... A jak ja się czuję źle, to nie poprawię samopoczucia mojego psa. Odłożyłam na odpoczynek, posiedzieliśmy kilka minut, wynudziliśmy się i wtedy coś trochę zakliknęło ;) I coś zrobiliśmy. Mimo to byłam ZAŁAMANA :P

Aga i Asia dobrze wiedzą jak marudziłam "po co ja jadę? nie umiemy tego i tego, mamy rozwalonego paznokcia, na pewno dostaniemy disa, w ogóle wszystko jest bez sensu!" - gdyby start nie kosztował 100zł to może bym odpuściła - ale będę szczera - szkoda mi było kasy :P (brzmię jak materialistka?). Uznałam, że jadę się chociaż przespacerować po ringu, otrzaskać z zawodami, stresem etc. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie? Zrobiło mi się WSZYSTKO JEDNO. Załatwiłam nocleg i pojechaliśmy w sobotę.


Dotarliśmy na miejsce zawodów, niestety nie zdążyliśmy obejrzeć innych startów, akurat było po wszystkim. Po startach były treningi i po to też się tam pojawiłam. Z pomocą dobrej duszy Marty, zapisana zostałam dość szybko i gdy była moja kolej, weszłam na plac. Jak nie ja - miałam dokładny plan co chce zrobić! Priorytetami były oczywiście przeszkoda, pachoł i kwadrat. Tak, więc zrobiliśmy raz przeszkodę, bo wyszło ok, żadnych wątpliwości. Pachoł stał naprzeciw drzewa (zapewne nie przypadkiem :P), więc byłam przekonana o porażce, bo na czym uczymy pieski omijania? No właśnie - głównie na drzewach :D A Avis omija drzewa regularnie, czy to w ramach treningu czy zabawy. Jakimś jednak cudem, pies obiegł to, co obiec miał. Choć przezornie oczywiście za pierwszym razem puściłam go z małej odległości ;) Następnie z większej i potem już z tej właściwej. O dziwo - nie było pomyłki! Więc poleciałam czym prędzej na kwadrat, bo 4 min mijają jak z bicza strzelił. I tu, za instrukcją nieocenionej Agnieszki, zrobiłam jak mi polecono - czyli tylko na zabawkę - by wyrobić skojarzenie. No, więc zaangażowałam Tadzia (męża mego jakby ktoś nie wiedział), żeby nie latać w te i wewte, bo na zawodach latać nie będę. Pokazałam na szybko gdzie i jak pokazać zabawkę. Nie zauważyłam znacznika pokazującego odległość, więc robiłam na czuja. Udało się zrobić zaledwie 3 powtórki jeśli dobrze pamiętam i czas się skończył! Nic już więcej zrobić nie mogłam, reszta pozostała w rękach losu ;)

W niedzielę meldowanie zaczynało się od 7:30 (co za zabójcza pora!) - więc wstać trzeba było dość wcześnie. Od hotelu mieliśmy 15km przez centrum Wrocka do miejsca zawodów, a jeszcze trzeba było się już zapakować na powrót. Nadzwyczaj sprawnie nam to poszło! Więc jakoś ok. 7:45 stawiliśmy się na placu, niewielu było takich rannych ptaszków, ale co się dziwić - odprawa dopiero o 8:30. Wszystko przebiegło sprawnie, ale żeby nie było zbyt idealnie, to nam się na odprawie rozpadało. Stałam w bluzie (mojej super-duper własnego projektu Avisowo-BeSTeamowej!) i kamizelce i bynajmniej nic z tego nie było wodoodporne... Na szczęście jak już zmokliśmy na odprawie to na same starty, które przesunięto z 9:00 na 9:05 (z nadzieją na nadchodzące przejaśnienie), przestało! A potem nawet było słonko i temperatura mocno podskoczyła. Numerek wylosowaliśmy sobie bardzo fajny, taki na jaki liczyłam, czyli w miarę początkowy - 4. Akurat taki sam jaki miałam na liście zgłoszeń :D [W sumie czwórka to chyba szczęśliwa cyfra dla mnie jest, a bynajmniej tak se mogę wmawiać. Data naszego ślubu to wielokrotność czwórki (4.8.'12) - co wykorzystaliśmy też w napisie na obrączkach dodają "4ever" :D OK, koniec prywaty!] Miłym zaskoczeniem były patyczki personalizowane dla każdego zawodnika - z imieniem psa! A wraz z losowanymi numerkami było coś smacznego dla psa i przewodnika (Knopers + kosteczka). Świetny pomysł i bardzo miły gest!



Sam start myślę, że zostanie mi długo w pamięci, bo to co robił mój pies, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Oczywiście podczas przebiegu nie myślałam o tym za bardzo, bo skupiałam się na kolejnych zadaniach, żeby czegoś nie spierdo**ć. Ale z racji, że mój pies pięknie był włączony, zaangażowany, to praktycznie nie odczuwałam stresu - serio! Myślę, że pogodzenie się z marnym losem miało na to spory wpływ. A ten luz, ale też skupienie nad tym co robię, mogły pomóc psu czuć się pewniej. Tak czy owak, pies zrobił wszystko tak jak umie (nie widzę w tym przebiegu jakiegoś pogorszenia jakości ćwiczeń, te co nie wyglądają idealnie, po prostu jeszcze takie nie są), zrobił nawet to, czego do końca nie umie i w czym nie jest pewien - co też dobrze widać! Zawahanie przed ominięciem pachołka, zostawanie w tyle na zakrętach w prawo i słabsze chodzenie w szybkim tempie (jeszcze nie przerobione, bo ciągle prostujemy zad i poprawiamy chodzenie w tempie normalnym), i ten nieszczęsny kwadrat, którego wykonanie (w jakimkolwiek stylu) graniczyło z cudem! Jak widać, cuda się jednak czasem zdarzają, nawet jeśli się w nie nie wierzy... No i aport... Dużo pracy przed nami, ale dzięki dobrym słowom ludzi podchodzących do nas po występie, nabrałam nowych sił. Byle mi ich starczyło na dłużej!


Po tym całym przebiegu byłam naprawdę mega zadowolona, na omówieniu widziałam naprawdę dobre punkty i to od wymagającego sędziego! Byłam w szoku, że dostaliśmy jakieś 10tki... A najsłabszą oceną było 7,5! Wtedy zaczęło docierać do mnie, że nie tylko dla mnie był to dobry start (pod względem samopoczucia, współpracy z psem, wykonania wszystkich zadań itd.), ale także zrobiliśmy dobre, a nawet bardzo dobre wrażenie, a ćwiczenia nie tylko zostały wykonane, ale wykonane całkiem dobrze! Co przy naszych freestyl'owych, nieogarniętych treningach leśnych wydawało mi się średnio możliwe :) A jak jeszcze nas/mnie "dopadali" znajomi i nieznajomi z wyrazami uznania, z gratulacjami, z tekstami typu "najlepszy start", "super się was ogląda", "mało takich startów można zobaczyć", "świetny pies" - no cóż - zaniemówiłam. Znaczy odpowiadałam, że dziękuję, ale nawet nie wiedziałam, jak się zachować :P Nie przywykłam do takich komplementów... Musicie mi wybaczyć ;) Po prostu poszliśmy i zrobiliśmy swoje, ale cieszę się, że się podobało, bo to wiele dla mnie znaczy. To znaczy, że może nie jestem taka beznadziejna, bo że pies jest dobry, to wiem ;) I nie, nie obrosnę w piórka i nie spocznę na laurach. Dostałam wiatru w żagle i muszę to wykorzystać. Tak naprawdę to przydałoby się teraz jakieś seminarium, żeby ktoś mądry pokazał jak pracować nad szczegółami, jak poprawić pewne elementy. Muszę sobie wszystko poukładać, a nie jest to moją dobrą stroną. Obowiązkowo kupić zeszyt i notować to, co działo się na treningach!

Przejdźmy więc do podsumowania startu :D

1. PRZESZKODA (10/10 x3)
Uwagi: brak

 Również nie mam uwag :)  Tempo ładne, dostawił się dobrze. Miałam nadzieję, że ustawię się w dobrej odległości, bo gdy jestem za blisko to wali we mnie przy dostawianiu (nie mieści się z obrotem). Także spoko :)

2. WARUJ W MARSZU (9/10 x2)
Uwagi: warowanie na dwa tempa, lekkie opóźnienie

No warowanie to zawsze więcej komend, jednakże było dla mnie dużo pewniejsze do wykonania niż siad, stąd taka decyzja. Na filmie faktycznie widać, że kładzie się jakby na dwa razy, zamiast wykonać jeden, szybki ruch. Reakcja na komendę mogłaby być szybsza. Będę teraz przywiązywała do tego większą wagę.

3. PRZYWOŁANIE (10/10 x3)
Uwagi: brak 


Tempo jak trzeba, dostawienie dobre :D Oczywiście chcemy popracować, żeby jednak wchodził głębiej i dopiero zawracał, ale nie będzie łatwo zmienić dotychczasowe przyzwyczajenia...

4. APORT DREWNIANEGO KOZIOŁKA (8,5/10 x4)
Uwagi: przygryzanie, powinien mocniej trzymać, minimalnie krzywy siad


No aport to jedna z pięt achillesowych ostatnio! Dostawianie do zrobienia, mocne i stabilne trzymanie również. Generalnie wszystko trzeba poprawić :P Tempo nawet było niezłe! A to, że trzymał na koniuszkach zębów mogło być spowodowane obcym koziołkiem - potrzebujemy więcej obcych aportów! 

5. STÓJ W MARSZU (9,5/10 x3) 
Uwagi: krzywy siad na końcu

Pan sędzia mówił, że stój bardzo fajny, byłoby 10 gdyby nie to, że troszkę krzywo usiadł przyjmując na końcu pozycję zasadniczą... Trzeba tego pilnować! 

 





6. OBIEGANIE PACHOŁKA (9,5/10 x3) 
Uwagi: start z lekkim opóźnieniem, dwa tempa na końcu

Nie obiegł drzewa - to najważniejsze :D Faktycznie miał chwilkę zawahania przed startem, ale pachołek już zamówiony, więc będzie już tylko lepiej ;) 


 




7. CHODZENIE PRZY NODZE (9,5/10 x3)
Uwagi: minimalnie zostaje z tyłu przy skrętach w prawo, miejscami krzywo od osi

To już pisałam wyżej - biegania przy nodze praktycznie nie robiłam, bo pozycja przy tym była beznadziejna. Najpierw skupić się muszę na pozycji podczas normalnego tempa, która też często była krzywa. Dopiero później pomału zaczniemy robić szybkie tempo. Oczywiście zdarza nam się je ćwiczyć, ale bardzo mało i wygląda to kiepsko ;) Tu na zawodach i tak było chyba całkiem spoko. Oczywiście ciutek zostawał w tyle, będziemy poprawiać. Przy zwrotach w prawo okazuje się, że tez zostaje... pewnie dlatego, że przez krzywienie zadu dużo więcej robię zwrotów w lewo. I weź człowieku znajdź złoty środek - całe obi!  


8. ZMIANY POZYCJI (10/10 x3)
Uwagi: brak


Jak na to co on umie na taką odległość, to zrobił super! Bo bywa dużo, dużo gorzej, jeśli chodzi o "kice" (czyli siady). Choć oglądając film i zdjęcia... nie dałabym mu 10 ;) Max 9,5, bo zwłaszcza siady mogłyby być ciut lepsze (obiektywnie patrząc na to jak powinno to wyglądać idealnie, a nie na to co potrafi pies w danym momencie).  

9. WYSYŁANIE DO KWADRATU
Uwagi: dodatkowa komenda, lekkie zawahanie w trakcie biegu, węszenie w warowaniu


No i co ja mam powiedzieć? Byłam tak szczęśliwa, że on zrobił ten kwadrat, że nawet mogłabym dostać 5 pkt i byłabym w siódmym niebie! :D A notka chyba naciągnięta jednak trochę jak na to co zrobił, choć na filmie nie wygląda aż tak bardzo źle, jak ja to widziałam. Ja widziałam sytuację dużo bardziej dramatycznie i jakby w zwolnionym tempie. Na pierwszą komendę tylko lekkie wzdrygnięcie. Na drugą komendę wreszcie poderwał tyłek. Biegł po ukosie, jakby do pachołka i omal nie zawrócił tuż przed taśmą (takie miałam wrażenie), gdy jakaś nieznana siła popchnęła go jeszcze te 2-3 kroki w głąb kwadratu! Mogłabym go za to całować po tyłku :) Nauczymy się go kiedyś, byle mieć więcej czasu niż miesiąc :D


10. ZOSTAWANIE (0/10 x3)
Uwagi: brak


Uwag brak, bo nie wpisano, więc napiszę tylko, że przyczyną wyzerowania była zmiana pozycji. Niestety nie wytrzymał w siadzie i położył się - i to pod sam koniec! Chciało by się powiedzieć, że "tylko ukręcić łeb", ale nie, nie miałam takich myśli. Nie było to przepracowane i lepiej dla mnie, że się położył, niż żeby zerwał. Oczywiście również marudził pod nosem... Mam nadzieję się tego pozbyć do następnych zawodów!

11. WRAŻENIE OGÓLNE (10/10 x2) 
Uwagi: brak 

No cóż :D Pozostaje mi się tylko cieszyć, że zrobiliśmy takie wrażenie!

SUMA: 270/320 pkt
Ocena doskonała
Lokata 5/22

Owszem, ten jeden mały błąd pozbawił nas pudła, i to pierwszego miejsca, bo byliśmy na zdecydowanym prowadzeniu punktowym... Ale to tylko oznacza, że niedługo muszę kupić worek karmy, bo nie udało się go wygrać ;) Miejsca 1-3 są fajnym smaczkiem, ale nie celem samym w sobie. Cel osiągnęliśmy z nawiązką. Jechałam pełna obaw, wiele rzeczy miało prawo nie wyjść, byłam przygotowana na co najmniej 2-3 zera! A aż do zostawania mieliśmy najwyższą ilość punktów, i to u p. Jacka Lewkowicza. Widziałam jego minę, gdy musiał dać nam to zero ;) Lepszego debiutu w "jedynce" nie mogłam sobie wymarzyć :D


I na koniec filmik:



8 marca 2017

Od przedszkola do Opola


W końcu, wreszcie! Mamy za sobą pierwsze oficjalne zawody obedience :) Jak to powiedziała nasza trenerka: "obydwoje w końcu dojrzeliście do startów" - i pewnie coś w tym jest...

Tak naprawdę naszym debiutem miał być dopiero kwietniowy Wrocław, ale za namową koleżanki (i ze wsparciem męża) zdecydowałam się, miesiąc przed, na to Opole. Dziękuję Aga (i Tadziu :D) ;) Główną motywacją do tego debiutu był "lajtowy" sędzia - podobno dobry na "ten pierwszy raz". A jak wiadomo, co najmniej większość (jeśli nie wszyscy) obimaniacy traktują klasę "0" jako zło konieczne do przejścia (coś jak 3xZ w szkole). Sędziowie też z reguły traktują świeżych zawodników "lżejszym okiem" niż tych w klasach wyższych (bo w zerówce wiele osób startuje pierwszy raz w życiu i wiąże się to często z ogromnym stresem, zarówno przewodnika jak i psa). Tak też było - słowacki sędzia Jozef Olearcin to przesympatyczny człowiek :) Jestem stresolem (odkryłam to odkąd mam holendra, hah!), a naprawdę na tych zawodach czułam się po prostu dobrze. Lekki stresik był, ale jak na to co przeżywałam na pierwszych treningowych (niemalże się trzęsłam, a serce wyskakiwało mi przez gardło) i na pokazach jakie dawaliśmy z KarPeTeam - to było NIC. Nawet najdłuższa minuta w życiu (zostawanie) nie była zła :) Ciężko naprawdę powiedzieć co spowodowało taki stan rzeczy, ale wydaje mi się, że to iż od początku wiedziałam, że mam psa. Bawił się i ćwiczył dzień wcześniej na treningu. Bawił się i ćwiczył na rozgrzewkach w dniu zawodów. Nie był zahukany. Czułam, że na ringu będzie dobrze, co nie znaczy, że nie obawiałam się, że stres weźmie górę i że czegoś nie wykona :P Miałam jednak cichą nadzieję, że po prostu ZALICZYMY. Widząc wykonania innych i punktacje, byłam o to dość spokojna (pod warunkiem wykonania wszystkiego). Ale na pewno nie spodziewałam się tego, co nastąpiło przy ogłaszaniu wyników :) Iwona wmawiała mi pudło, ale wiedziałam, że było sporo psów z podobną punktacją i wiedziałam, że różnice między pierwszymi miejscami będą naprawdę niewielkie (0,5-1pkt). Widziałam swoją punktację na omówieniu, ale nie pamiętałam dokładnie ile 10, 9 i 9,5 tam było. Liczyłam, że mam coś koło 95pkt. ZALICZYLIŚMY i to było dla mnie najważniejsze! No i oczywiście to, jak pięknie Avis dał radę. Byłam tak zadowolona z samego przebiegu i dumna z mojej hieny, że miejsce nie miało dla mnie żadnego znaczenia.

Na rozdaniu stałam w grupie 20 osób i czekałam na wywołanie swojego nazwiska, po odbiór karty oceny. Grupa sukcesywnie malała, a my staliśmy dalej, aż zostało 5 osób i sądziłam, że czas na mnie. Nie... 4?... Nie... Jejku pudło! Została nas trójka... czarny labrador, golden i my. Trzecie? Nie! Wyczytali nas na DRUGIE miejsce. Pierwsze poszło do goldena :)

Cieszę się bardzo, ale jednak dużo bardziej cieszę się z samego startu. Z mojego samopoczucia na ringu, opanowania, z pracy psa, któremu owszem, było ciężko, ale robił co potrafił i wyglądał na radosnego, chętnego, zadowolonego. Widać też stres, ale bardziej w postaci podniecenia, nakręcenia, a nie strachu czy niepewności. I to jest dla mnie dużo większa nagroda niż puchar, rozeta i worek karmy :D A przy tej ilości pracy jaką w niego włożyłam przez 3 lata... (znaczy się bardzo niewiele, jeśli ktoś nie wie :P) to ciężko sobie wyobrazić co ten pies by robił, gdyby ktoś się za niego zabrał porządnie, od początku do końca, profesjonalnie, z głową i doświadczeniem zawodniczym. Można sobie albo pluć w brodę, albo wziąć się za robotę ;) Na razie, pozytywnie naładowana, wybieram to drugie.

Przed nami "jedynki" we Wrocławiu. To nic, że nie mamy kwadratu :P Aport się coś "pierdoli". Został niecały miesiąc - ile zrobimy, tyle zrobimy. Jedziemy obywać się z ringiem i ze stresem ;) Tu mam nawet wątpliwości co do zaliczenia, ale w sumie nawet nie po to jadę. Jadę na trening, bo mam blisko ;) Będzie wymagający sędzia - to dokładnie wytknie nam błędy. I dobrze.

To teraz czas przejść do meritum i podsumować nasz występ :D

1. SOCJALIZACJA (10/10)
Uwagi: brak 
No i nie mam sobie nic do zarzucenia. Oczywiście samo podejście mogłoby być lepsze, Avinio musiał nochalem sprawdzić do kogo podchodzimy, ale to pozytywna reakcja i jeszcze jakby poza oceną samego ćwiczenia. Ładnie siedział gdy sędzia podał mi rękę i wymieniliśmy 2 słowa. Totalna olewka :D


2. CHODZENIE PRZY NODZE NA SMYCZY (9,5/10)
Uwagi: Komenda za dużo, krzywo dosiada przy zatrzymaniu
Prawda, tuż po ruszeniu, gdy mi się "wykrzaczył" powtórzyłam komendę :) Co do krzywego siadania, wydaje mi się, że tylko raz krzywo usiadł - na środku zetki gdy zapomniałam, że mam się zatrzymać i zrobiłam to w ostatniej chwili przed pachołkiem, gdy steward mi o tym przypomniała :D Ani ja, ani on nie byliśmy przygotowani na ten nagły stop, który mu zafundowałam. Punkty są jak dla mnie zawyżone, bo bym sobie tyle nie dała - nadal nie jestem zadowolona z chodzenia gdy emocje biorą górę. Podskoki, walenie w udo, odstawianie tyłka!

3. WARUJ PRZEZ 1 MINUTĘ (9/10)
Uwagi: Przed wydaniem komendy uważać na pozycję podstawową, pies się denerwuje
Najwyraźniej był krzywo czego szczerze powiem nie pamiętam, a na filmie też chyba nie bardzo widać... Ale mamy ten problem z krzywym "pacaniem" przy nodze, więc pewnie było tak tym razem. No i główny problem - piszczenie. Chwilę pomarudził na zostawaniu, wiedziałam, że tak będzie. Ale ważniejsze było dla mnie to, by ZOSTAŁ i dał radę. Teraz do przepracowania uspokojenie emocji przy zostawaniu!


 4. APORT (9/10)
Uwagi: Uwaga na rękę, lekko przygryza, źle dosiada
Co ja mogę powiedzieć? Aport to jedna wielka porażka na tych zawodach. Nie wiem za co te 9 pkt, chyba za ładne oczy (albo włosy? :P). Tempo średnie, ale jednakowe w obie strony, więc do przyjęcia. Poprawa chwytu, już nawet nie wiem czy raz czy więcej... standardowy problem nad którym gdzieś tam próbowałam pracować i spieprzyło mi się dostawianie. Na treningach zauważyłam problem, jakaś niepewność się pokazała typu "co to zrobić jak już przybiegłem z tym do pańci"? Zaniechałam, więc "walki" o stabilny chwyt, a zaczęłam robić całość i nagradzać za pełne wykonanie. Na treningu dzień przed, na ringu, pięknie się dostawiał, wątpliwości jakby zniknęły... No i dupa :P I tak wylazło w dniu zawodów. Podobno muszę poprawić dostawianie ogólnie, żeby pies głębiej wchodził, bo obraca się za szybko i z aportem mu ciężko... Spróbujemy, zobaczymy.


5. CHODZENIE PRZY NODZE BEZ SMYCZY (10/10)
Uwagi: brak
Hmmm... no cóż, wyglądało to jakby lepiej (ogólny wyraz psa), ale tak samo jak powyżej - ciągle do ustabilizowania (podskoki, nachodzenie, odstawianie zada). Trzeba obniżyć emocje, wtedy idzie dobrze, jak zbyt nagrzany to świruje ;) Na pewno nie na 10 :P

6. PRZYWOŁANIE (10/10)
Uwagi: Uwaga na rękę przy warowaniu
No tu uwaga skierowana do mnie... ogólnie sędzia zwrócił uwagę na rękę i zbyt dużą pracę ciałem. Co do ręki... nie wiem czy jestem w stanie trzymać ją przy ciele, bo wtedy będę waliła psa po głowie. Ale prawdą jest, że muszę się więcej kontrolować ;) Samo przywołanie - jedyne ćwiczenie, w którym zgadzam się z 10tką! Jestem dumna i blada. Podobało mi się z perspektywy przewodnika i z perspektywy obserwatora (na filmie).


7. ZMIANA POZYCJI (10/10)
Uwagi: Uwaga na rękę 
Nieszczęsna ręka, co mam ją uciąć, żeby była krótsza? Czy podciąć psu łapy, żeby był niższy? Pomyślę! ;) No i w sumie tu też chyba nie mam nic do zarzucenia? Może być i 10 w sumie ;) Naprawdę ładnie zrobił, na raz... Jest w tym coraz lepszy (i powtarzalny).


8. PRZESZKODA (9,5/10)
Uwagi: Za duży dotyk o przewodnika przy siadaniu
Nie widać tego na filmie, ale to nie był dotyk, a walnięcie :D Generalnie przy skoku powrotnym z dostawieniem praktycznie na mnie wpadł :P Wina była moja, bo najwyraźniej stałam za blisko i nie wykręcił ;) Ale chciałam mieć pewność, że przeskoczy, bo przeszkodę robimy od święta, gdyż nadal nie posiadamy własnej :P To i tak głupie ćwiczenie i już nie wróci, teraz już tylko normalne skoki w jedną stronę - hurrrra! :P


SUMA: 96/100 pkt
lokata 2/20


Na zawodach fajne jest jeszcze to, że spotyka się starszych i nowszych znajomych oraz poznaje całkiem nowe osoby. Przypadkiem gdzieś tam zaczynasz gadać z kimś obok, mimo że go nie znasz, ale jedziecie na wspólnym wózku, macie czasem podobne problemy, stres, obawy ;) Były też osoby, które chciały poznać Aviska, co jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem :D Czasem chodzi o niego, czasem o rasę, ale zawsze staram się odpowiedzieć szczerze na wszelkie pytania, przynajmniej tyle co wiem. Nie boję się i nie wstydzę opowiadać o błędach, problemach, zaletach, wadach, rzeczach dobrych i złych. Już coraz więcej "pasków" w Polsce, ale nadal nie jest łatwo spotkać takiego na zawodach czy wystawie i dowiedzieć się czegoś z "pierwszej ręki", dotknąć, sprawdzić, porównać :) Tak, więc jeśli traficie na tego bloga - pozdrawiamy z Aviniem wszystkie nowo poznane osoby :D I do zobaczenia przy kolejnej najbliższej okazji!

No i filmik na koniec, bo bym zapomniała (Ci co śledzą fanpejdża, już widzieli ;) )



8 stycznia 2017

3 latka minęły - jak jeden dzień ;)


Avinio właśnie skończył 3 lata! A blog znów zaniedbany. Nie zamierzam już jednak obiecywać, że będzie lepiej :P Jestem jaka jestem, napalam się, a potem mi mija... Po dwóch startach treningowych, mimo, że dobrych, znów przeżyłam jakieś załamanie. Ja się po prostu do tego nie nadaję! Nie mam odpowiedniego charakteru, mam problem z dążeniem do celu... Cały czas próbuję to zmienić, serio. Z bardzo różnym skutkiem. Ale chyba dobrze, że chociaż próbuję?
Załamanie było dość poważne, bo całkiem chciałam sobie dać spokój z obi... potrzebowałam odpoczynku, potrzebowałam nie narzucać sobie żadnych wymagań. Treningi obi zamieniłam na agility, choć z czasem bywało różnie i z chęciami też, więc dużo tych treningów nie było. Byłam na seminarium z Asią Hewelt, żeby może podłapać jakąś inspirację. Seminarium zawsze dobrze działa i aż żałowałam, że byłam bez psa. Niestety w 2016 kiepsko było z finansami i trochę żuliłam na takie przyjemności. Oczywiście na spacerach sobie trenowaliśmy i trenujemy zawsze, bo z Aviniem się nie da na normalny spacer iść... bo mu się nudzi :) Także zawsze jakieś tam elementy obi robimy, grzebię sobie szczególiki, które mi się nie podobają, a więc głównie chodzenie przy nodze (prostujemy zadek), pac/kic co by było robione "na raz" i dostawianie w przywołaniu, by nie walił we mnie cielskiem. Postępy są. Jeszcze myślę nad poprawą aportu (lubi poprawiać chwyt, po podjęciu, a szczególnie przy dostawianiu się). Nie spinam się jednak za nadto, a przynajmniej próbuję. Na dzień dzisiejszy planuję zaliczyć "zerówkę" i "jedynkę", bo te elementy generalnie mamy zrobione. Jeśli zaliczymy (i zobaczymy z jakim skutkiem) to wtedy będę myślała czy chcę iść w to dalej. Na dzień dzisiejszy - nie bardzo :P Przeraża mnie nauka patyczków... jest przy tym tyle grzebania, że głowa mała i dostaję wysypki na samą myśl... To nie na moją cierpliwość :( Muszę chyba znaleźć dla nas (siebie) coś innego jednak. To nie jest tak, że ja nie lubię OBI, bardzo mi się podoba i podziwiam wszystkich ćwiczących i osiągających sukcesy, pewnie, że też bym chciała... ale cholera jasna nie potrafię się zmusić do regularności, nie ma we mnie potrzebnej mobilizacji, uporu, konsekwencji. Nigdy nie było i nadal nie ma! Nie mam duszy sportowca, rywalizacji... łatwo się poddaję gdy napotykam trudności... Wiem, że w odpowiednich rękach ten pies byłby świetny, bo to co trzeba zrobić z nim to rozproszenia, dużo pracy w nowych warunkach, gdzie wszystko jest ciekawe, czy w jakiś sposób "schizujące". Mam wrażenie, a właściwie wiem to, że nie umiem dać psu odpowiedniego wsparcia w trudnych warunkach, a jego niewłaściwe zachowanie mnie denerwuje :P Zamiast pomagać - szkodzę. Poza tym, że oczy mu latają dookoła głowy i nie czuje się komfortowo w każdych warunkach to pies idealny - zmotywowany do pracy sam w sobie... On po prostu lubi pracować i jego chęć nie gaśnie, gdy nie dostaje nagrody. Potrafi robić kilka zadań pod rząd z pełnym zaangażowaniem - powinnam to docenić, bo niejeden zawodnik oddałby za to wiele... Ludzie chwalą jego wyraz pracy. Wszyscy też twierdzą, że jest ładny (nawet Ci co nie przepadają za wyglądem hien... a to już jest naprawdę komplement!) - a w tym roku nie zaliczyliśmy ani jednej wystawy (tu wchodzą kwestie finansowe). Chcę odbić sobie trochę w tym roku i mam szczerą nadzieję, że się uda. Nie przepadam za wystawami, ale chciałabym zrobić choćby tego głupiego Championa Pl :P Chciałabym dojść chociaż do "jedynki" w OBI... Żeby nie marnować tego potencjału. Dla swojej i jego przyjemności chcę dalej sobie skakać agility i może kiedyś, kto wie, chociaż jakieś podstawowe jumpingi zaliczyć?

Koniec żali, teraz może czas na małe podsumowanie, co się działo, gdy na blogu zapadła cisza.

CZERWIEC

Seminarium z Magdą - byłam tylko jeden dzień z psem, drugi jako obserwator. Dostałam parę rad do wcielenia w życie. Ogólnie niewiele przerobiłam, bo wejście polegało na tym, by pies leżał spokojnie i sam nie zmieniał sobie pozycji. Czyli nadrzędną sprawą do wcielenia w życie była KONSEKWENCJA, żelazna. Skoro mówię psu, że ma leżeć, to ma leżeć, aż go zwolnię, chodziło tu głównie o trzymanie pozycji i trwanie w niej do odwołania, a nie decydowanie samemu co ma robić (nie ma wstawania, łażenia i wąchania gdy omawiamy jakiś temat itp). Magda robiła mu też mocne podpuchy, by go do zerwania pozycji nakłonić. Troszkę zmaglowałyśmy mu przy tym mózg. Szczerze powiem, że minęło pół roku i nie pamiętam do końca z czym tam poszłam i co jeszcze robiliśmy... Chciałam prostować zadek przy chodzeniu, ale akurat szedł dość dobrze. Niewiele zdążyliśmy zrobić, ale kojarzę, że zapisałam sobie jakieś główne uwagi do zeszytu, którego teraz nie chce mi się szukać :P Musicie mi wybaczyć.



SIERPIEŃ

Braliśmy udział w festynie "Z Psami pod Palmami" organizowanym przez Zielonogórskie Schronisko dla Zwierząt. Jak co roku nasza szkoła Kar Pe Team daje pokaz szkolenia psów (posłuszeństwo, sztuczki i agility). Takie pokazy bardzo dużo nam dają, zarówno Avisowi jak i mi, a może nawet bardziej chodzi o mnie, bo myślę, że to ja mam większy problem z tym wszystkim niż mój pies... Pokazy czy zawody niesamowicie mnie stresują, do tego stopnia, że po występie mam zawsze ból żołądka... Początek był trudny, nie zaczęliśmy najlepiej, ale na drugim wejściu Avisek pięknie się włączył i przestał rozglądać dookoła ;)


LISTOPAD

Kolejny festyn organizowany przez nasze schronisko o nazwie "Bieg Jeża". Tu już stresowałam się ciut mniej i poszło nam całkiem fajnie mimo chwilowej niepewności spowodowanej nieprzyjemnym dźwiękiem z głośników spowodowanych przez mikrofon. Na szczęście stało się to podczas pokazu agility i nakręcenie na torek okazało się silniejsze i zbawienne :D Skoki i tunel dobrze nastroiły Aviska - taki był pomysł na "otworzenie"/rozkręcenie psa i był to strzał w 10tkę!
 


Prócz tego przeżyliśmy fajny majówkowy (góry), wrześniowy (morze) i sylwestrowy (góry) wyjazd z Psiomaniacką Ekipą oraz wakacje nad morzem na Farmie Talentów, którą szczerze polecamy na wyjazdy z psem! No i mniejsze wycieczki - do Parku Mużakowskiego czy Geoparku ;)