8 stycznia 2017

3 latka minęły - jak jeden dzień ;)


Avinio właśnie skończył 3 lata! A blog znów zaniedbany. Nie zamierzam już jednak obiecywać, że będzie lepiej :P Jestem jaka jestem, napalam się, a potem mi mija... Po dwóch startach treningowych, mimo, że dobrych, znów przeżyłam jakieś załamanie. Ja się po prostu do tego nie nadaję! Nie mam odpowiedniego charakteru, mam problem z dążeniem do celu... Cały czas próbuję to zmienić, serio. Z bardzo różnym skutkiem. Ale chyba dobrze, że chociaż próbuję?
Załamanie było dość poważne, bo całkiem chciałam sobie dać spokój z obi... potrzebowałam odpoczynku, potrzebowałam nie narzucać sobie żadnych wymagań. Treningi obi zamieniłam na agility, choć z czasem bywało różnie i z chęciami też, więc dużo tych treningów nie było. Byłam na seminarium z Asią Hewelt, żeby może podłapać jakąś inspirację. Seminarium zawsze dobrze działa i aż żałowałam, że byłam bez psa. Niestety w 2016 kiepsko było z finansami i trochę żuliłam na takie przyjemności. Oczywiście na spacerach sobie trenowaliśmy i trenujemy zawsze, bo z Aviniem się nie da na normalny spacer iść... bo mu się nudzi :) Także zawsze jakieś tam elementy obi robimy, grzebię sobie szczególiki, które mi się nie podobają, a więc głównie chodzenie przy nodze (prostujemy zadek), pac/kic co by było robione "na raz" i dostawianie w przywołaniu, by nie walił we mnie cielskiem. Postępy są. Jeszcze myślę nad poprawą aportu (lubi poprawiać chwyt, po podjęciu, a szczególnie przy dostawianiu się). Nie spinam się jednak za nadto, a przynajmniej próbuję. Na dzień dzisiejszy planuję zaliczyć "zerówkę" i "jedynkę", bo te elementy generalnie mamy zrobione. Jeśli zaliczymy (i zobaczymy z jakim skutkiem) to wtedy będę myślała czy chcę iść w to dalej. Na dzień dzisiejszy - nie bardzo :P Przeraża mnie nauka patyczków... jest przy tym tyle grzebania, że głowa mała i dostaję wysypki na samą myśl... To nie na moją cierpliwość :( Muszę chyba znaleźć dla nas (siebie) coś innego jednak. To nie jest tak, że ja nie lubię OBI, bardzo mi się podoba i podziwiam wszystkich ćwiczących i osiągających sukcesy, pewnie, że też bym chciała... ale cholera jasna nie potrafię się zmusić do regularności, nie ma we mnie potrzebnej mobilizacji, uporu, konsekwencji. Nigdy nie było i nadal nie ma! Nie mam duszy sportowca, rywalizacji... łatwo się poddaję gdy napotykam trudności... Wiem, że w odpowiednich rękach ten pies byłby świetny, bo to co trzeba zrobić z nim to rozproszenia, dużo pracy w nowych warunkach, gdzie wszystko jest ciekawe, czy w jakiś sposób "schizujące". Mam wrażenie, a właściwie wiem to, że nie umiem dać psu odpowiedniego wsparcia w trudnych warunkach, a jego niewłaściwe zachowanie mnie denerwuje :P Zamiast pomagać - szkodzę. Poza tym, że oczy mu latają dookoła głowy i nie czuje się komfortowo w każdych warunkach to pies idealny - zmotywowany do pracy sam w sobie... On po prostu lubi pracować i jego chęć nie gaśnie, gdy nie dostaje nagrody. Potrafi robić kilka zadań pod rząd z pełnym zaangażowaniem - powinnam to docenić, bo niejeden zawodnik oddałby za to wiele... Ludzie chwalą jego wyraz pracy. Wszyscy też twierdzą, że jest ładny (nawet Ci co nie przepadają za wyglądem hien... a to już jest naprawdę komplement!) - a w tym roku nie zaliczyliśmy ani jednej wystawy (tu wchodzą kwestie finansowe). Chcę odbić sobie trochę w tym roku i mam szczerą nadzieję, że się uda. Nie przepadam za wystawami, ale chciałabym zrobić choćby tego głupiego Championa Pl :P Chciałabym dojść chociaż do "jedynki" w OBI... Żeby nie marnować tego potencjału. Dla swojej i jego przyjemności chcę dalej sobie skakać agility i może kiedyś, kto wie, chociaż jakieś podstawowe jumpingi zaliczyć?

Koniec żali, teraz może czas na małe podsumowanie, co się działo, gdy na blogu zapadła cisza.

CZERWIEC

Seminarium z Magdą - byłam tylko jeden dzień z psem, drugi jako obserwator. Dostałam parę rad do wcielenia w życie. Ogólnie niewiele przerobiłam, bo wejście polegało na tym, by pies leżał spokojnie i sam nie zmieniał sobie pozycji. Czyli nadrzędną sprawą do wcielenia w życie była KONSEKWENCJA, żelazna. Skoro mówię psu, że ma leżeć, to ma leżeć, aż go zwolnię, chodziło tu głównie o trzymanie pozycji i trwanie w niej do odwołania, a nie decydowanie samemu co ma robić (nie ma wstawania, łażenia i wąchania gdy omawiamy jakiś temat itp). Magda robiła mu też mocne podpuchy, by go do zerwania pozycji nakłonić. Troszkę zmaglowałyśmy mu przy tym mózg. Szczerze powiem, że minęło pół roku i nie pamiętam do końca z czym tam poszłam i co jeszcze robiliśmy... Chciałam prostować zadek przy chodzeniu, ale akurat szedł dość dobrze. Niewiele zdążyliśmy zrobić, ale kojarzę, że zapisałam sobie jakieś główne uwagi do zeszytu, którego teraz nie chce mi się szukać :P Musicie mi wybaczyć.



SIERPIEŃ

Braliśmy udział w festynie "Z Psami pod Palmami" organizowanym przez Zielonogórskie Schronisko dla Zwierząt. Jak co roku nasza szkoła Kar Pe Team daje pokaz szkolenia psów (posłuszeństwo, sztuczki i agility). Takie pokazy bardzo dużo nam dają, zarówno Avisowi jak i mi, a może nawet bardziej chodzi o mnie, bo myślę, że to ja mam większy problem z tym wszystkim niż mój pies... Pokazy czy zawody niesamowicie mnie stresują, do tego stopnia, że po występie mam zawsze ból żołądka... Początek był trudny, nie zaczęliśmy najlepiej, ale na drugim wejściu Avisek pięknie się włączył i przestał rozglądać dookoła ;)


LISTOPAD

Kolejny festyn organizowany przez nasze schronisko o nazwie "Bieg Jeża". Tu już stresowałam się ciut mniej i poszło nam całkiem fajnie mimo chwilowej niepewności spowodowanej nieprzyjemnym dźwiękiem z głośników spowodowanych przez mikrofon. Na szczęście stało się to podczas pokazu agility i nakręcenie na torek okazało się silniejsze i zbawienne :D Skoki i tunel dobrze nastroiły Aviska - taki był pomysł na "otworzenie"/rozkręcenie psa i był to strzał w 10tkę!
 


Prócz tego przeżyliśmy fajny majówkowy (góry), wrześniowy (morze) i sylwestrowy (góry) wyjazd z Psiomaniacką Ekipą oraz wakacje nad morzem na Farmie Talentów, którą szczerze polecamy na wyjazdy z psem! No i mniejsze wycieczki - do Parku Mużakowskiego czy Geoparku ;)