5 kwietnia 2017

Uwierzyć w siebie, czyli powieść o Wrocławiu


Ach, co to była za niedziela! Jeszcze się jaram tym wszystkim, choć mamy środę ;) No, ale od początku!

Po wspaniałym debiucie w Opolu, wzięliśmy się za treningi do klasy 1. Miałam miesiąc, by pokazać psu co to kwadrat. Co prawda nie ma się co tym chwalić, że 3 letni obediencowy pies jeszcze tego nie znał... no może nie tyle nie znał, co nie umiał ;) Kwadrat zdarzało nam się robić kilka razy, najczęściej na treningach teamowych, czaaasem również na naszych spacerowych. Ale z racji, że go jeszcze nie potrzebowałam, to traktowałam po macoszemu. Aż przycisnęło i trzeba było się zabrać do tego na poważnie. O ile kwadrat miałam na stanie i mogłam spokojnie zabierać na spacery, o tyle przeszkody nadal nie posiadam, nie mam też pachołka :P Obydwa ćwiczenia mogłam zrobić tylko na treningach z osobą, która je ma... więc może ze dwa razy w ciągu miesiąca mi się udało ;) Tak bardzo się skupiłam na "tłuczeniu" kwadratu (bo jest trudny), że zapomniałam ćwiczyć zostawanie w siadzie (bo do zerówki robiłam w warowaniu). Oczywiście na wspólnych treningach z dziewczynami robiłyśmy wspólne zostawanie, ale zdecydowanie za mało, żeby zostało wzmocnione (nawet nie wiem czy z przyzwyczajenia, nie robiłam niektórych w warowaniu). Z przeszkodą problemów nie było żadnych, więc się jej nie obawiałam. Gdy pierwszy raz usadziłam psa, poszłam na drugą stronę, powiedziałam "noga" Avis nie miał żadnej wątpliwości, że należy ją przeskoczyć :D Ani razu się nie wyłamał, więc byłam dość spokojna. Zresztą on lubi agility, więc nawet go to nakręcało :D Pachołek omijaliśmy jakoś w czwartek przed zawodami ;) Tego samego dnia pożyczyłam jeden i przećwiczyłam jeszcze w piątek chwilkę. To byłoby na tyle. Należy jeszcze wspomnieć, że kilka dni przed zawodami Avis rozwalił sobie pazura, wzdłuż! Także obawiałam się kulawego psa i niedopuszczenia nas do startu... Jakby mało wrażeń było, trening z Asią i Zefirem, nie pamiętam - we wtorek (?), był totalną klapą! Pies był totalnie rozwalony... nie umiałam dotrzeć do niego, ani jedzeniem, ani zabawką... (nie było podjarania, nie było motywacji). Dawno nie miałam takiego psa. Moja motywacja i chęć spadły do parteru bardzo szybko... A jak ja się czuję źle, to nie poprawię samopoczucia mojego psa. Odłożyłam na odpoczynek, posiedzieliśmy kilka minut, wynudziliśmy się i wtedy coś trochę zakliknęło ;) I coś zrobiliśmy. Mimo to byłam ZAŁAMANA :P

Aga i Asia dobrze wiedzą jak marudziłam "po co ja jadę? nie umiemy tego i tego, mamy rozwalonego paznokcia, na pewno dostaniemy disa, w ogóle wszystko jest bez sensu!" - gdyby start nie kosztował 100zł to może bym odpuściła - ale będę szczera - szkoda mi było kasy :P (brzmię jak materialistka?). Uznałam, że jadę się chociaż przespacerować po ringu, otrzaskać z zawodami, stresem etc. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie? Zrobiło mi się WSZYSTKO JEDNO. Załatwiłam nocleg i pojechaliśmy w sobotę.


Dotarliśmy na miejsce zawodów, niestety nie zdążyliśmy obejrzeć innych startów, akurat było po wszystkim. Po startach były treningi i po to też się tam pojawiłam. Z pomocą dobrej duszy Marty, zapisana zostałam dość szybko i gdy była moja kolej, weszłam na plac. Jak nie ja - miałam dokładny plan co chce zrobić! Priorytetami były oczywiście przeszkoda, pachoł i kwadrat. Tak, więc zrobiliśmy raz przeszkodę, bo wyszło ok, żadnych wątpliwości. Pachoł stał naprzeciw drzewa (zapewne nie przypadkiem :P), więc byłam przekonana o porażce, bo na czym uczymy pieski omijania? No właśnie - głównie na drzewach :D A Avis omija drzewa regularnie, czy to w ramach treningu czy zabawy. Jakimś jednak cudem, pies obiegł to, co obiec miał. Choć przezornie oczywiście za pierwszym razem puściłam go z małej odległości ;) Następnie z większej i potem już z tej właściwej. O dziwo - nie było pomyłki! Więc poleciałam czym prędzej na kwadrat, bo 4 min mijają jak z bicza strzelił. I tu, za instrukcją nieocenionej Agnieszki, zrobiłam jak mi polecono - czyli tylko na zabawkę - by wyrobić skojarzenie. No, więc zaangażowałam Tadzia (męża mego jakby ktoś nie wiedział), żeby nie latać w te i wewte, bo na zawodach latać nie będę. Pokazałam na szybko gdzie i jak pokazać zabawkę. Nie zauważyłam znacznika pokazującego odległość, więc robiłam na czuja. Udało się zrobić zaledwie 3 powtórki jeśli dobrze pamiętam i czas się skończył! Nic już więcej zrobić nie mogłam, reszta pozostała w rękach losu ;)

W niedzielę meldowanie zaczynało się od 7:30 (co za zabójcza pora!) - więc wstać trzeba było dość wcześnie. Od hotelu mieliśmy 15km przez centrum Wrocka do miejsca zawodów, a jeszcze trzeba było się już zapakować na powrót. Nadzwyczaj sprawnie nam to poszło! Więc jakoś ok. 7:45 stawiliśmy się na placu, niewielu było takich rannych ptaszków, ale co się dziwić - odprawa dopiero o 8:30. Wszystko przebiegło sprawnie, ale żeby nie było zbyt idealnie, to nam się na odprawie rozpadało. Stałam w bluzie (mojej super-duper własnego projektu Avisowo-BeSTeamowej!) i kamizelce i bynajmniej nic z tego nie było wodoodporne... Na szczęście jak już zmokliśmy na odprawie to na same starty, które przesunięto z 9:00 na 9:05 (z nadzieją na nadchodzące przejaśnienie), przestało! A potem nawet było słonko i temperatura mocno podskoczyła. Numerek wylosowaliśmy sobie bardzo fajny, taki na jaki liczyłam, czyli w miarę początkowy - 4. Akurat taki sam jaki miałam na liście zgłoszeń :D [W sumie czwórka to chyba szczęśliwa cyfra dla mnie jest, a bynajmniej tak se mogę wmawiać. Data naszego ślubu to wielokrotność czwórki (4.8.'12) - co wykorzystaliśmy też w napisie na obrączkach dodają "4ever" :D OK, koniec prywaty!] Miłym zaskoczeniem były patyczki personalizowane dla każdego zawodnika - z imieniem psa! A wraz z losowanymi numerkami było coś smacznego dla psa i przewodnika (Knopers + kosteczka). Świetny pomysł i bardzo miły gest!



Sam start myślę, że zostanie mi długo w pamięci, bo to co robił mój pies, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Oczywiście podczas przebiegu nie myślałam o tym za bardzo, bo skupiałam się na kolejnych zadaniach, żeby czegoś nie spierdo**ć. Ale z racji, że mój pies pięknie był włączony, zaangażowany, to praktycznie nie odczuwałam stresu - serio! Myślę, że pogodzenie się z marnym losem miało na to spory wpływ. A ten luz, ale też skupienie nad tym co robię, mogły pomóc psu czuć się pewniej. Tak czy owak, pies zrobił wszystko tak jak umie (nie widzę w tym przebiegu jakiegoś pogorszenia jakości ćwiczeń, te co nie wyglądają idealnie, po prostu jeszcze takie nie są), zrobił nawet to, czego do końca nie umie i w czym nie jest pewien - co też dobrze widać! Zawahanie przed ominięciem pachołka, zostawanie w tyle na zakrętach w prawo i słabsze chodzenie w szybkim tempie (jeszcze nie przerobione, bo ciągle prostujemy zad i poprawiamy chodzenie w tempie normalnym), i ten nieszczęsny kwadrat, którego wykonanie (w jakimkolwiek stylu) graniczyło z cudem! Jak widać, cuda się jednak czasem zdarzają, nawet jeśli się w nie nie wierzy... No i aport... Dużo pracy przed nami, ale dzięki dobrym słowom ludzi podchodzących do nas po występie, nabrałam nowych sił. Byle mi ich starczyło na dłużej!


Po tym całym przebiegu byłam naprawdę mega zadowolona, na omówieniu widziałam naprawdę dobre punkty i to od wymagającego sędziego! Byłam w szoku, że dostaliśmy jakieś 10tki... A najsłabszą oceną było 7,5! Wtedy zaczęło docierać do mnie, że nie tylko dla mnie był to dobry start (pod względem samopoczucia, współpracy z psem, wykonania wszystkich zadań itd.), ale także zrobiliśmy dobre, a nawet bardzo dobre wrażenie, a ćwiczenia nie tylko zostały wykonane, ale wykonane całkiem dobrze! Co przy naszych freestyl'owych, nieogarniętych treningach leśnych wydawało mi się średnio możliwe :) A jak jeszcze nas/mnie "dopadali" znajomi i nieznajomi z wyrazami uznania, z gratulacjami, z tekstami typu "najlepszy start", "super się was ogląda", "mało takich startów można zobaczyć", "świetny pies" - no cóż - zaniemówiłam. Znaczy odpowiadałam, że dziękuję, ale nawet nie wiedziałam, jak się zachować :P Nie przywykłam do takich komplementów... Musicie mi wybaczyć ;) Po prostu poszliśmy i zrobiliśmy swoje, ale cieszę się, że się podobało, bo to wiele dla mnie znaczy. To znaczy, że może nie jestem taka beznadziejna, bo że pies jest dobry, to wiem ;) I nie, nie obrosnę w piórka i nie spocznę na laurach. Dostałam wiatru w żagle i muszę to wykorzystać. Tak naprawdę to przydałoby się teraz jakieś seminarium, żeby ktoś mądry pokazał jak pracować nad szczegółami, jak poprawić pewne elementy. Muszę sobie wszystko poukładać, a nie jest to moją dobrą stroną. Obowiązkowo kupić zeszyt i notować to, co działo się na treningach!

Przejdźmy więc do podsumowania startu :D

1. PRZESZKODA (10/10 x3)
Uwagi: brak

 Również nie mam uwag :)  Tempo ładne, dostawił się dobrze. Miałam nadzieję, że ustawię się w dobrej odległości, bo gdy jestem za blisko to wali we mnie przy dostawianiu (nie mieści się z obrotem). Także spoko :)

2. WARUJ W MARSZU (9/10 x2)
Uwagi: warowanie na dwa tempa, lekkie opóźnienie

No warowanie to zawsze więcej komend, jednakże było dla mnie dużo pewniejsze do wykonania niż siad, stąd taka decyzja. Na filmie faktycznie widać, że kładzie się jakby na dwa razy, zamiast wykonać jeden, szybki ruch. Reakcja na komendę mogłaby być szybsza. Będę teraz przywiązywała do tego większą wagę.

3. PRZYWOŁANIE (10/10 x3)
Uwagi: brak 


Tempo jak trzeba, dostawienie dobre :D Oczywiście chcemy popracować, żeby jednak wchodził głębiej i dopiero zawracał, ale nie będzie łatwo zmienić dotychczasowe przyzwyczajenia...

4. APORT DREWNIANEGO KOZIOŁKA (8,5/10 x4)
Uwagi: przygryzanie, powinien mocniej trzymać, minimalnie krzywy siad


No aport to jedna z pięt achillesowych ostatnio! Dostawianie do zrobienia, mocne i stabilne trzymanie również. Generalnie wszystko trzeba poprawić :P Tempo nawet było niezłe! A to, że trzymał na koniuszkach zębów mogło być spowodowane obcym koziołkiem - potrzebujemy więcej obcych aportów! 

5. STÓJ W MARSZU (9,5/10 x3) 
Uwagi: krzywy siad na końcu

Pan sędzia mówił, że stój bardzo fajny, byłoby 10 gdyby nie to, że troszkę krzywo usiadł przyjmując na końcu pozycję zasadniczą... Trzeba tego pilnować! 

 





6. OBIEGANIE PACHOŁKA (9,5/10 x3) 
Uwagi: start z lekkim opóźnieniem, dwa tempa na końcu

Nie obiegł drzewa - to najważniejsze :D Faktycznie miał chwilkę zawahania przed startem, ale pachołek już zamówiony, więc będzie już tylko lepiej ;) 


 




7. CHODZENIE PRZY NODZE (9,5/10 x3)
Uwagi: minimalnie zostaje z tyłu przy skrętach w prawo, miejscami krzywo od osi

To już pisałam wyżej - biegania przy nodze praktycznie nie robiłam, bo pozycja przy tym była beznadziejna. Najpierw skupić się muszę na pozycji podczas normalnego tempa, która też często była krzywa. Dopiero później pomału zaczniemy robić szybkie tempo. Oczywiście zdarza nam się je ćwiczyć, ale bardzo mało i wygląda to kiepsko ;) Tu na zawodach i tak było chyba całkiem spoko. Oczywiście ciutek zostawał w tyle, będziemy poprawiać. Przy zwrotach w prawo okazuje się, że tez zostaje... pewnie dlatego, że przez krzywienie zadu dużo więcej robię zwrotów w lewo. I weź człowieku znajdź złoty środek - całe obi!  


8. ZMIANY POZYCJI (10/10 x3)
Uwagi: brak


Jak na to co on umie na taką odległość, to zrobił super! Bo bywa dużo, dużo gorzej, jeśli chodzi o "kice" (czyli siady). Choć oglądając film i zdjęcia... nie dałabym mu 10 ;) Max 9,5, bo zwłaszcza siady mogłyby być ciut lepsze (obiektywnie patrząc na to jak powinno to wyglądać idealnie, a nie na to co potrafi pies w danym momencie).  

9. WYSYŁANIE DO KWADRATU
Uwagi: dodatkowa komenda, lekkie zawahanie w trakcie biegu, węszenie w warowaniu


No i co ja mam powiedzieć? Byłam tak szczęśliwa, że on zrobił ten kwadrat, że nawet mogłabym dostać 5 pkt i byłabym w siódmym niebie! :D A notka chyba naciągnięta jednak trochę jak na to co zrobił, choć na filmie nie wygląda aż tak bardzo źle, jak ja to widziałam. Ja widziałam sytuację dużo bardziej dramatycznie i jakby w zwolnionym tempie. Na pierwszą komendę tylko lekkie wzdrygnięcie. Na drugą komendę wreszcie poderwał tyłek. Biegł po ukosie, jakby do pachołka i omal nie zawrócił tuż przed taśmą (takie miałam wrażenie), gdy jakaś nieznana siła popchnęła go jeszcze te 2-3 kroki w głąb kwadratu! Mogłabym go za to całować po tyłku :) Nauczymy się go kiedyś, byle mieć więcej czasu niż miesiąc :D


10. ZOSTAWANIE (0/10 x3)
Uwagi: brak


Uwag brak, bo nie wpisano, więc napiszę tylko, że przyczyną wyzerowania była zmiana pozycji. Niestety nie wytrzymał w siadzie i położył się - i to pod sam koniec! Chciało by się powiedzieć, że "tylko ukręcić łeb", ale nie, nie miałam takich myśli. Nie było to przepracowane i lepiej dla mnie, że się położył, niż żeby zerwał. Oczywiście również marudził pod nosem... Mam nadzieję się tego pozbyć do następnych zawodów!

11. WRAŻENIE OGÓLNE (10/10 x2) 
Uwagi: brak 

No cóż :D Pozostaje mi się tylko cieszyć, że zrobiliśmy takie wrażenie!

SUMA: 270/320 pkt
Ocena doskonała
Lokata 5/22

Owszem, ten jeden mały błąd pozbawił nas pudła, i to pierwszego miejsca, bo byliśmy na zdecydowanym prowadzeniu punktowym... Ale to tylko oznacza, że niedługo muszę kupić worek karmy, bo nie udało się go wygrać ;) Miejsca 1-3 są fajnym smaczkiem, ale nie celem samym w sobie. Cel osiągnęliśmy z nawiązką. Jechałam pełna obaw, wiele rzeczy miało prawo nie wyjść, byłam przygotowana na co najmniej 2-3 zera! A aż do zostawania mieliśmy najwyższą ilość punktów, i to u p. Jacka Lewkowicza. Widziałam jego minę, gdy musiał dać nam to zero ;) Lepszego debiutu w "jedynce" nie mogłam sobie wymarzyć :D


I na koniec filmik:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz