20 lutego 2015

Szczeniak przy starym psie


Być może ktoś z Was też stoi przed takim dylematem - warto czy nie? Da się zrobić czy nie? Raczej nie odpowiem wprost na takie pytania, bo każdy pies jest inny, sytuacja w domu/rodzinie też... Zbyt dużo czynników się składa na powodzenie czy nie powodzenie, ale opowiem, jak to było u nas ;)

U nas "stary pies" oznaczało naprawdę starego psa. To nie 8, nie 10 ani 12... To ponad 15 lat! Nie dość, że Szafir miał 15 lat, to jeszcze jest stosunkowo małym psem (w porównaniu do OH)... Na dodatek psem delikatnym (nie psychicznie może, ale fizycznie), psem jedynakiem przez te wszystkie lata, oczkiem w głowie Pańci... Psem, który nie był nigdy agresywny do innych, ale też nie czującym się w ich towarzystwie komfortowo... A nawet często dostającym bęcki z niewyjaśnionych przyczyn... Trochę taka ofiara losu ;) Powąchać się i iść dalej, nie było mowy o zabawie, o jakimś dotykaniu itp... To psi indywidualista ;)

Wiedziałam, że łatwo nie będzie, bałam się, pisałam, pytałam, radziłam się... ale praktycznie każdy mówił, żeby się nie przejmować i brać ;) Że się ułoży, że psy się przyzwyczają itp. itd. No i decyzja zapadła... bo bardzo chciałam mieć tego psa, jak bym wtedy nie wzięła Avisa, to zapewne do dziś nie miałabym holendra. No i przyjechała, mała pirania.

Jak już pisałam wcześniej - nie mam domku, nie mam ogródka - mieszkam w bloku, w mieszkaniu dwupokojowym, na trzecim piętrze, bez windy. Jeśli jesteś w podobnej sytuacji - dobrze się zastanów ;) Początki były STRASZNE. Nie przesadzam. Dla mnie to był koszmar. Pierwszy dzień, maluch był jeszcze zagubiony, zmęczony po podróży, więc wydawało się lajtowo. Jednak już drugiego dnia poznałam, co to jest mieć piranię w domu. W ciągu dnia było znośnie, owszem dużo latania na dwór, raz z jednym, raz z drugim psem, upierdliwe, ale byłam na to przygotowana. Jednak wieczorami w Avisa wstępował jakiś potwór ;) Zawsze wtedy jakoś bardziej rozpierała go energia, zaczepiał Szafira, który nie miał siły się bronić i pokazać młodemu gdzie jego miejsce. I dużo gryzł... i to nie meble, o które strasznie się bałam, tylko nas. Zresztą pisałam o tym. Próbowałam go przekierowywać na zabawki, przytrzymywać, podwijać wargi do przygryzienia siebie samego, wkładać piąstki, podkładać mu własne łapy, robić chwyt kagańcowy i co tylko... większość prób "siłowych" tylko go wkurzała i nakręcała - mściwa to bestia jest, po dziś dzień ;)

Na początku wspólne spacery również były koszmarem, bo Avis uważał, że Szafcio jest świetnym kompanem do ostrych zabaw - skakał bo nim i gryzł, ale tak napastliwie, jak w transie. Potrafił go nawet przewrócić. I nie reagował na nic. Kiedy przeginał pałę, sprowadzałam go na ziemię, jak suka, za fraki, na glebę, z ostrym "NIE!". Po kilku takich akcjach się ogarnął. Owszem, zdarzały mu się przyczajki i szarże na bidula, ale "NIE" wystarczało. Z wiekiem zaniechał takich wyskoków, ale trwało to dość długo nim się uspokoił zupełnie.

To ciągłe pilnowanie, aby Szafir miał spokój, żeby mebli/ścian/framug nie ruszył, żeby nas nie gryzł, żeby w porę go wyprowadzić, pobudki na siku w ciągu nocy itd. wykańczało mnie ;) Jak przy małym dziecku (nie mam dzieci i też dlatego właśnie póki co nie planuję :P). Starszego psa było mi bardzo szkoda i łapały mnie chwile zwątpienia, czy aby na pewno dobrze zrobiłam. Co innego jak ma się psa dużego i silnego, który szczeniaka potrafi ustawić sam. Tutaj ja musiałam wkraczać i pokazywać młodemu, co mu wolno, a czego nie. W dodatku Szafir był bardzo przewrażliwiony na punkcie małej piranii i samo przejście szczeniaka obok wywoływało w nim paniczne zrywanie się na równe nogi. Pękało mi serce na taki widok. Mogłam tylko z zazdrością oglądać jak inne szczeniaki z miotu śpią ze swoimi starszymi wujkami i ciotkami we wspólnych posłankach, wtulone... Tutaj nie było (i nadal zresztą nie ma) takiej opcji.

Sporo czasu to trwało, ja myślałam, że to nigdy nie nastąpi, ale gdzieś jednak po drodze, siłą rzeczy, naturalnie, psy się przyzwyczaiły do siebie. Avis troszkę spoważniał z wiekiem i przestał zaczepiać Szafirka, a Szafir przestał się go wreszcie bać. Chodzą teraz jeden obok drugiego, jeden między drugim gdzieś tam po posłaniach przechodzą i nie powoduje to już panicznego zrywania się. Szafir wręcz bezczelnie czasem podchodzi, kiedy Avis je coś dobrego i w zależności od tego jak bardzo wartościowa jest zdobycz, zdarzają się groźne powarkiwania smarkacza. I muszę pilnować w drugą stronę teraz i Szafciowi pokazywać pewne granice, których on absolutnie nie rozumie ;)

Co się nadenerwowałam, nastresowałam, narozpaczałam - to moje. Ale było - minęło. Niemożliwe stało się możliwe i nie żałuję tej decyzji.

Choć nadal życie z psem młodym i aktywnym dzielone z psem starszym i mało aktywnym, nie jest łatwe. Nierzadko robię podwójne spacery - krótki dla starszego i dłuższy dla młodszego. Gdy zabieram obydwa, zazwyczaj nie idę daleko, ale ćwiczę z Avisem, a Szafir w tym czasie kręci się gdzieś nieopodal i przeszkadza ;) Posiadanie dwóch tak różnych psów wymaga poświęcenia większej ilości czasu na spacery. Zwłaszcza, że starszy też zaczyna potrzebować coraz częstszych spacerków...